Nie chcę ich rozczarowywać, więc w 2017 roku postanowiłam znaleźć sobie męża. Najlepiej przystojnego, wykształconego, bogatego, czarującego, ambitnego, wyrozumiałego… A jak się nie uda, to przynajmniej faceta z krwi i kości, który zastąpi mojego wymyślonego chłopaka.
Witam,Od razu zaznaczam,że post będzie długi,mimo to mam nadzieję,że ktoś przeczyta moj post. Wiem również,że zasluguję na bardzo wiele gorzkich słów bo wiele zawiniłam,ale mam nadzieję,że nie będzie ich zbyt wiele bo sama wiele zrozumiałam i przemyślałam,i ogromną karą jest dla mnie to co zrobiłam raniąć nie tylko jego swoim zachowaniem,ale i siebie,choć siebie nie 22 lata mój chłopak się 5 lat temu na skype,ja sobie weszłam by potrenować angielski on by porozmawiać z rodziną u której był na szkolnej do siebie przez rok po czym postanowiliśmy się spotkać. On był z Niemiec,postanowił przyjechać do Krakowa na wymiane studencką by mnie poznać i dać nam szansę bycia razem. Po pół roku pobytu w Krakowie on,wrócił do Niemiec i tak widywaliśmy się przez następne 4,5 roku średnio raz w miesiącu po 5dni,oczywiście w święta,wakacje itd jest najcudowniejszą osobą jaką w życiu poznałam,przez okres kiedy byliśmy razem dbał o mnie,troszczył się,wiem,że kochał mnie do szaleństwa,był moim przyjacielem i chłopakiem w jedym. Nigdy nie zrobił nic co mogłoby mnie zranić,zawsze starał się chronić moje uczucia i stawiał mnie na pierwszym o miłości,nigdy nawet nie patrzył na inne dziewczyny.(Ja byłam osobą małej wiary,pochodzę z biednej rodziny kiedy miałam 13 lat w domu było naprawdę ciężko poznałam wtedy starszego chłopaka,i z nim spędzałam cały mój czas,by nie widzeć tego smutku,biedy,zdenerwowania któe było w domu i tak byliśmy,jego nie mogłam być z czasem taka pewne,wiele razy łamał moje zaufanie,nigdy nie byłam pewna,że mnie kocha najbardziej wręcz wiedziałam,że najbardziej kochał inna była dziewczyna a ja zawsze chciałam by to mnie kochał poznałam tego chłopaka z internetu to z nim wciąż się spotykałam on był taki,że albo "jesteśmy" albo on znika z mojego życia aja nie potrafiłam go odciąć bo przez wiele lat mimo,że już dawno nie byłam z nim szcześliwa był dla mnie jak rodzina,przyjaciel,chłopak w jedym. )Tak byliśmy z tym chłopakiem przez 4,5 roku,on mnie zapewniał o swojej miłości,wiedziałam,że on nie bawi się uczuciami mówił,że ze mną jest najszcześliwszy na świecie zawsze bałam się,że może z czasem będzie mnie kochał mniej i chyba dlatego ciągle trochę jakby uciekałam. Srednio co dwa miesiące mówiłam,że może powinniśmy się rozstać bo daleko,bo może lepiej raz a długo za nim tęsknic a potem czuć się dobrze niż tęsknić co miesiąć tak zawsze przyjeżdzał,mówił,że mnie kocha i że lepiej byc z kimś kogo się kocha na odległość niż z kimś blisko a w nie tak wielkiej miłości. I tak robiłam wiele razy. Wiele łez przeze mnie wypłakał,często mówiłam a,że to już chyba nie to samo a on,że on szuka kogoś na życie nie na chwilę,że kocha mnie wciąż tak samo mocno i chce spędzić,ze mna życie,że o zwiazek trzeba dbać by się sobą nie nudzić i my o tym wiemy więc nas to nie spotka. Teraz ma bardzo ważne egzaminy we wiosnę kończące studia,musi się bardzo dużo uczyć,na dodatek jego rodzice mnie nie za bardzo lubią,jego mama jest bardzo surowa,ma wiele zasad w domu a ja zamiast trzymać się ich by nie mieć problemów miedzy nami i ona nie była zła często chciałam się im stawiać. On zawsze starał mi się pokazać,że życie może być lepsze,że nie zawsze będę biedna i że musimy sie trzymać razem a nie odpychać,że nie muszę się bać jego uczuć,że nie zawsze będziemy daleko... Ja czasem mówiłam,że nie przyjeżdzaj mam kogoś nowego itd,myślałam,że jego życie bedzie łatwiejsze bezemnie nie takie smutne a on mimo to przyjezdzał choć nie byl pewny i chciał ze mną jedna bardzo ważne rzecz....zdradziłam go a on mi go z tym własnie którego znałam od 13 roku życia, nie chciałam tego zrobić,chciałam być jego przyjaciółka bo ciężko było mi go odciąć z dnia na dzień i on wiedział,że jestem z tamtym,a ja starałam się ubierać zachowywywać jak najmniej pociągajaco obok niego,ale on zawsze się do mnie przystawiał,ja mówiłam nie nie nie bądźmy przyjaciółmi,ale niestety trochę uległam,w czasie przerwałam i wybiegłam bo ni mogłam przestać myśleć o tym prawdziwym,który na to nie zasługuje...on mi to wybaczył,powiedzial,że nawet odrobine rozumie choć,że moja sytuacja z eks była dość skomplikowana i znałam go od dziecka i potrafił mną manipulować,choć i tak nie powinno się to zdarzyć. Nie rozmawialiśmy o tym przez większość naszego kwietniu miałam urodziny,przed urodzinami jakoś znowu napisałam,że powinismy się rozstać,że poznałam kogoś itd,chciałam by łatwiej tak było mu o mnie zapomnieć,nie wiem dlaczego tak pisałam bo nigdy nie chciałam się z nim rozstać,często zamiast napisać,że tęsknie pisałam,rzeczy całkiem odwrotne,bałam się,że może on już tak nie czuję,że pokaże zbyt wiele swoich uczuć a w nim ich nie ma,choć jak mogłam w to że jednak nikogo nie mam i że chciałam by mu łatwiej było o mnie zapomnieć itd,ale że żałuję itd,wtedy on miał do mnie przyjechać,ale odwołał swój bilet,dał mi słownie jakby cień szansy,że mnie wciąż kocha,ale tym razem nie będzie walczył...ja to zrobiłam pojechałam do niego,w tajemnicy chciałam zobaczyć,czy ucieszy się z niespodzianki,widząc mnie...(niespodzianka trochę nie wyszła bo zapytałam czy po południu po szkole oże,ze mna porozmawiać na skype i o której konczy a on,że dziś skzoły nie ma,więc z mojego spaceru 7km do uniwersytetu musiałoby się zrobić 15km do jego domu...bo pieniądze miałam nie dość,że tylko w jedną stronę to na bilet tramwajowy też nie) Więc napisałam,że jestem on się ucieszył,powiedział,że nie chciał przyjechać bo chciał zobaczyć,że ja też o niego zawalczę,że też go kocham i potrafię mu to okazać,że przepłakał te wszystkie noce i że mnie bardzo ten czas bardzo wiele rozmawialiśmy,o naszym zwiazku o moich zachowaniach,o tym ze ciezki czas bo studia,rodzice,rozmawialismy o mojej zdradzie bo powiedział,że mówiać,że mam nowego w nim to odzylo i ze w nim to siedzi mimo,że o tym nie rozmawialiśmy,wyjaśniłam mu całą zawiła sytuację z moim byłym,domem rodzinnym,i tą zdradą,było mi bardzo ciężko o tym mówić,opowiadając o tym jak go zdradziłam a on leżał na łóżku i słuchał,jakie ciężkie musiało to być dla niego...Postanowienie ogólne,jesteśmy dla siebie stworzeni,kochamy się chcemy razem do domu pisaliśmy,dzowniliśmy,rozmawialiśmy na skype,nawet zrobiliśmy CV i wysyłaliśmy do niemiec by znaleźć jakąs prace choć na wakacje byśmy mogli mieszkać razem,prawie się udało,ale niestety prawie... :(Po tygodniu on przyjechał do mnie znów było pięknie i miło,po kilku dniach wrócił do domu i ja odkryłam,że powiedział,rodzicom,że nie jedzie do mnie,ale ze znajomymi do smutna i wsciekła,napisałam,że dlaczego to zrobił?Powiedział,że jego rodzice byli wsciekli,że tak szybko mi wybaczył,że tyle prze mnie płakał i nie chciał mnie ranić mówiąc,że jego rodzice tak mnie nie tym własciwie problem powinen się zakończyć i dalej powinniśmy być szczsliwi,niestety tu zaczeły się problemy... Ja zamiast jak normalny człowiek (zwlaszcza biorac pod uwage ile bólu mu zadalam)powinnam powiedzieć,dobrze kochanie rozumiem,ale nie ja mu mówiłam,że mi przykro,że nie chce,żeby nic przede mną ukrywał,że jest w cięzkiej sytuacji przez egzaminy i chcę by nie musiał nic chować,bo nie chce by nosił dodatkowy ciężar kryjąc cos przedemna i przed nimi i chce być z nim w jednej drużynie. On napisał,że chce byśmy byli silniejsi niż zawsze,zeby nic miedzy nami nie staneło. Ja mówie,to niech znów będzie jak ten tydzień przed Twoim przyjazdem czyli zadzwon do mnie,skype,pisz raz próbował zadzwonić ja nie zdąrzyłam odebrać,w tym czasie jego siostra chciała zadzwonić i widziała,że znów do mnie dzwoni zrobiła mu awanturę,że do mnie dzowni,jego rodzice też wyszedł z domu,ja prosiłam proszę wróc zadzwoń,tęsknie,,on spał u kolegi... następnego dnia znów wiele nie pisaliśmy,a ja odchodziłam od zmysłów bo tak niedawno mielismy problemy wszystko sobie wyjasnilismy,ja staralam sie przez ten tydzien byc wiekszym wsparciem dla niego,pózniej on przyjechał wrócił i tak mało kontaku mieliśmy...niestety znów nie zadzwonił,znów spał u kolegi,wujka itd bo w domu nie mógł wytrzymać,a my nie dość,ż bez tel to i bez skype i smsów też nie wiele... tak mu pisałam słodko i miło prosze kochanie tęsknie itd,ale nie mógł,raz spotkaliśmy się na skype na drugi dzień znów mieliśmy się spotkać,ale nie wyszło bo szedł do pracy ja byłam zła,że nic mi nie powiedział,że nie będzie bo do pracy idzie. Zaczełam znów mówić,że może jak nie chce być ze mną itd to chociaż przyjaciólmi powinniśmy być...chciałam jakoś by znów pokazał bardziej,że chce i też brakuje mu tego konatku,on niby chciał być ze mną,ale dzownienie itd nam nie wychodziło. W końcu powiedziałam,albo do mnie zadzwonisz,odezwiesz się,zaczniesz pisać,albo zniszcz nasze pamiątki bo nie chcę być dla Ciebie tylko pudełkiem po butach z pamiątkami...on pisał,że pamiatek nie może zniszczyć bo mnie kocha bo to najlepsze prezenty jakie dostał itd,ale o tym,że ok zadzwonie nic nie pisał...więc złośc we mnie rosła... zamiast być miła pisałam dziś czekam na maila..on,mi maila nie wysyłam,odzywać się nie odzywał,ja dawałam mu syg,nic... w końcu oszalam i mówię jak nie wyslesz tego maila bo dzownić też nie dzownisz to ja będę puszczać syg na Twój domowy,jako,że nic nie dostałam zaczełam to robić..myślalam,że bedzie chciał uniknać wkurzenia rodziny i albo zadzwoni,albo wysle maila... ale nic...potem zmieniłam jego wszystkie hasła bo znałam wszystkie myślalam,że to go wkurzy,tylko jak moglam oczekiwać,że tak wkurzajać go on zadzwoni ? Robiłam,rzeczy których nie chciałam robić,ale byłam przykryta złością i myślą,że on już nic nie chce i mu tego kontaktu nie brakuje...dalej nic w koncu postanowiłam,że napiszę do jego siostry...on napisał,żebym tego nie robiła,ale maila wciąż nie końcu napisałam,byłam zła,że przez to,że tak ingerują to on nie mógł do mnie zadzwonić,że mogą nie lubić jego wyborów,ale powinni je akceptować,że przez to,że tak ingerują musiał im skłamać nie było maila,ani telefonu. Ja w miedzyczasie napisałam,że jest dupkiem,że w łóżku wcale nie było nam coraz lepiej z czasem tylko równie kiepsko itd itp. Nie miałam nic z tych rzeczy na myśli. Jeszcze nawet po tym napisał,że wiele razy przeszedł dla mnie przez piekło i dalej chce iść,że mnie kocha....a ja jak głupia upieralam się przy tym telefonie.... W końcu zniszczył te 22 czerwca rzeczy,wyslał mi maila,że ma nadzieje,że teraz jestem szczesliwa,że to koniec itd. (problem w tym,że ja nigdy tego nie chciałam,chciałam,żeby zadzwonił choć swoim zachowaniem robiłam wszystko by tego,nie robił.) Byłam wsciekła i przez dwa tyg wydawalo mi się,że ok. Zaczełam jednak myśleć i analizować swoje zachowanie,że owszem nie zadzwonił,ale przecież wiele razy wyciągnał rękę w tych smsach,że powinnam była wyjśc mu na przeciw a nie upierać się przy opcji telefon,telefon),że powinnam była mówić to co czuje a nie obrażać go w zamian. Napisałam do niego po 2tygodniach wyjasniłam jeszcze raz wszystko na spokojnie,że rozumiem,że nie mógl zadzwonić,że źle się zachowałam,że przepraszam,za wszystkie słowa które wypowiedziałam a których nie mialam na myśli,że go kocham. Nie odpisał było to 4 8 lipca napisałam,że do niego przyjadę,że czuję,że przez ten czas chcieliśmy tego samego,ale nie potrafiliśmy się zrozumieć,że gdybysmy byli blisko ten problem skończył by się po kilku minutach. Wtedy odpisał,że mam nie przyjezdzać,że nie chce mnie widzieć,że nie ma energi by ze mna być,że nic już do mnie nie czuje,że kogoś poznał,że chce tylko spokoju. Napisałam,że nie mgoę nie przyjechać bo od 3 miesiecy za nim tesknie i nie chce by to sie przez takie coś jest za późno,że mi nie ufa,wypomniał mi wtedy zdradę,mówil,że myslal,że nigdy nie mogl bys z kims kto go zdradził i że mimo lat t w nim jesteśmy zbyt nawet do mojej mamy by ze mna porozmawiała i zebym nie przyjeżdzała. Ja mimo to zdecydowałam się przyjechać. Napisałam,że jestem w autobusie,a on,że mam wysiaść,że nie chce mnie widzieć powiedziałam,że zostanę,że przemyślalam wszystko,że on wiele razy o mnie walczyl teraz moja kolej. Rano przyjechałam on po mnie przyjechał. Nidgy nie widziałam go takiego pełnego złości... Probowałam go przepraszać,błagać,wyjaśniać...nic mówił,że mi nie ufa,że są rzeczy które nie powinny się zdarzać w związku,że on nigdy w najcieższych chwilach mnie nie obraził,że wiele razy sie dla mnie poświecał,przez 4,5roku robił dla mnie wszystko,że nie może mi dać teraz tej szansy. Po 5 godz rozmów zawiózł mnie do hotelu,poprosiłam by jeszcze wszystko powiedział,że przemysli,ale nie może zmienić tej decyzji. Ja mimo to miałam nadzieję,chodziłam po ulicach,płakałam ludzie na ulicy pytali,czy coś mi jest,ja wszystkich pytałam czy jest szansa,że mi wybaczy,czy on dali by mi szansę. Pierwszy ra tak się zachowałam,zawsze raczej nie pokazuje uczuć,całą noc spędziłam na recepcji rozmawiając z recepjonistą,,miałam nadzieję,że może chłopak do mnie przyjedzie,napiszę...Ja do niego napisałam,że wszystko zrozumiałam,wszystko naprawię,ale jedyne co dostałam to ":("...Całą noc nie spałam,płakałam,chodziłam po schodach od dołu do gory od dołu do góry..Rano przyjechał,znów prosiłam pytalam czy przemyślał,że ja zrozumiałam jak głupia byłam,ale on powiedział,że myślał,ale nie może mi dać szansy,że teraz ta nowa dziewczyna na nią zasługuje nie ja,że robił dla mnie wszystko,że on by mnie nigdy nie zostawił i ja do tego doprowadziłam,że musi być wierny sobie i zostać przy decyzji którą podjął...Zapytał czy odwieźć mnie na autobus czy do mojej mamy która pracuje w de 400km od niego..Ja poprosiłam by do mamy,miałam nadzieję,że w aucie będziemy mieli szansę jeszcze porozmawiać,a na dodatek będę mogła spędzić z ni jeszcze trochę czasu. Cała drogę go prosiłam on był nie ugięty,cały czas powtarzał,że teraz ona zasługuje na szanśe nie ja,że sam by mnie nigdy nie zostawił,że robił dla mnie wszystko,że prosił bym uważała na jego uczucia,ale ja tego nie robiłam,że teraz za tym są dla niego teraz studia i to jest dla niego wiele razy łzy w oczach mówiać o tym,że by mnie nie zostawił,że nawet kazałam mu znisczyć pamiątki z których był tak dumny... Całą drogę byłam w niego wtulona i mówiłam,że nie mogę uwierzyć,że ostatni raz trzymam jego dłoń,że ostatni raz go widzę...on zapytał dlaczego myślę,że ostatni a ja no jak mielibysmy się spotkać? Na Twoim ślubie z nią? A on,że dlaczego zakładam,że ślub z nia odrazu weźmie...Zapytałam jak to możliwe,że po 3 dniach kogoś poznał,że zawsze mówił,że jeśli nie ja to długo nikogo nie będzie miał,a on,że sam był zaskoczony,że coś do niej poczuł i że nie powie jej,że już się nie spotkają...I że dobrze wiem,że on nigdy nie szuka nikogo dla rozrywki,ale tylko na poważnie,że dla niego seks bez uczuć też nie sądził,że jestem jego jedyną ale teraz nie wie i musi to powiedział jej,że ja przyjeżdzam,więc ona jak to kobieta od razu w czasie jazdy mu pisała,napisz proszę czy wszystko ok taka długa droga,że nie cuzje się singielką i zazaczyła,że na fb są razem dwa tygodnie u mojej mamy...codziennie rozmyslałam nad wszystkimi rzeczami które mu wyrządziłam,wiem,że zasłużyłam na każdą wylaną łzę,podczas gdy on nie zasłużył na żadną z nich,analizowalam sytuację i moje zachowania,wiem,że to najcudowniejszy mężczyzna na świecie,że kocha całym aucie pytał mnie czy kiedykowleik dalem Ci powód do zazdrości?Czy kiedy kolwiek czułaś się nie kochana? A wiesz ile razy ja się tak czułem?Że on wie jak się teraz czuje i on też się tak czuł,ale to wszystko byłam dla niego tylko zła,zawsze bardzo go kochałam i wciąż kocham...codziennie myślę nad błedami które popełniłam,nad każda krzywdą którą mu wyrządziłam,jak byłam małostkowa podczas gdy on wybaczał mi wielkie rzeczy... Teraz wszystko odwrócił na zle własnie,powiedział,że jak o mnie myśli to przypominają mu się głownie zle rzeczy,wypomniał mi,że przyjechałam nie majac na powrót,że ten tydz który był zanim pojechał to nie był tak dobry bo wczesnie wstawał poźno szedł spać,że to przeze mnie miał problemy z rodzicami,że przez wiele czasu w niemczech czuł się nieszczesliwy i traktował niemcy tylko jako pracę i studia a serce miał zawsze w polsce i że teraz chce być cały czas szczesliwy. Mówiłam,że nie potrzebuje jego energi ja dam cała energie,że bede przyjezdzać,że może mi dać mniej czasu itd,że ja będe walczyć jak on walczył on powiedział,że on lubi od siebie dawać,ale mi nie może dać bo nie ma siły...Od czasu kiedy zawiózł mnie do mamy mineło 2 tygodnie. Od tego czasu milczy. Myślałam by napisać mu list,że wszystko przemyślałam czy mam jeszcze jakiekolwiek szanse? Znalezienie chłopca w krótkim czasie wymaga pewności, otwartości i determinacji. Stworzenie podstaw prawdziwej relacji z dobrym potencjałem w ciągu kilku tygodni jest absolutnie wykonalne. Nie jest idealny, ale wiadomo, że miłość nie ma granic. W tym artykule znajdziesz kilka wskazówek, jak znaleźć miłość i rozwijać związek. kroki

fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS Mój pierwszy narzeczony… Brzmi to tak, jakbym miała ich tabuny, ale prawda – zaręczona byłam trzy razy, raz wyszłam za mąż, za drugiego narzeczonego. Nie wyszło nam. Po ślubie okazało się, że oczekujemy od siebie zupełnie czegoś innego, i nasze małżeństwo przeszło do historii. Na szczęście obyło się bez upokarzającego prania brudów w sądzie – poszło sprawnie i szybko. A teraz jestem zaręczona po raz trzeci i mam nadzieję, że wreszcie znalazłam, czego szukałam, że ten związek – bardziej świadomy, dojrzały i poważny – jest związkiem na całe życie… Czemu więc ciągle wracam myślami do mojego pierwszego narzeczonego? Czy ja jestem jakaś nienormalna? Poznaliśmy się z Krzyśkiem przez internet. Ot, weszłam na przypadkowy czat i zaczęłam pisać z różnymi ludźmi. Krzysiek mieszkał w Krakowie, właśnie zdał na drugi rok studiów, a ja byłam w drugiej klasie liceum. Choć w tym wieku kilka lat różnicy to czasem przepaść, nas to nie dotyczyło – przegadaliśmy kilka godzin, aż w końcu mama kazała mi iść spać, bo następnego dnia musiałam wstać do szkoły. Od tamtej pory pisaliśmy ze sobą codziennie. Nawet w szkole, na przerwie, starałam się wpaść do biblioteki i sprawdzić, czy nie mam nowego maila. To były czasy, kiedy nie wszyscy mieli telefony komórkowe, a internet dopiero raczkował i każdy uważał, żeby go nie włączać bez potrzeby, bo mogło się skończyć astronomicznym rachunkiem. Niby wymieniliśmy się też numerami telefonów i pisywaliśmy esemesy, ale głównie mailowaliśmy, bo to jednak było najtańsze. Przy esemesach musieliśmy pilnować, by nie przekroczyć stu sześćdziesięciu znaków i nie płacić za drugą wiadomość. On pierwszy powiedział, że chce poważnego związku Wreszcie postanowiliśmy się spotkać. Jako internetowi przyjaciele. Krzysiek miał przyjechać pociągiem i zostać kilka godzin w moim mieście. Pogadamy, połazimy, pokażę mu moje ulubione miejsca, tego samego dnia wróci do siebie – planowałam. I właśnie tak to wyglądało. Na żywo wydawał się równie dobrym kolegą jak przez internet. Takim do pogadania, o wszystkim i niczym, o ważnych rzeczach i o pierdołach. Ale tylko kolegą, zwłaszcza że studiował ponad trzysta kilometrów ode mnie… Kilka tygodni później napisał, że bardzo mu się podobam i chce być kimś więcej niż kumplem. Byłam smarkulą, ale dość zdecydowaną, więc szybko odpisałam, że ja też tego chcę. Zaczęliśmy myśleć, jak to urządzić, żeby się widywać, mieć ze sobą stały kontakt, również fizyczny. Przyjeżdżał co miesiąc, na weekend, bo na tyle mógł sobie pozwolić jako student. Swoją drogą, że też moi rodzice nie protestowali przeciwko tym wizytom, tym bardziej że Krzysiek nocował u nas w domu. Oczywiście w drugim pokoju, dla przyzwoitości. Na studniówce po raz pierwszy widziałam go w garniturze, a moja klasa poznała oficjalnie mojego chłopaka. Zdałam maturę i dostałam się na wymarzone prawo, ale w mojej rodzinnej miejscowości, więc dalej kochaliśmy się z Krzyśkiem na odległość, widząc się raz w miesiącu, pisząc maile, esemesy i licząc na coraz bardziej atrakcyjne promocje operatorów komórkowych. Krzysiek studiował informatykę i dorabiał, pomagając znajomym naprawiać komputery. Zazdrościłam mu takiej możliwości – ja mogłam najwyżej roznosić ulotki albo kelnerować. Po pierwszym roku studiów, w moje urodziny, przyjechał z wielkim bukietem kwiatów i pierścionkiem. Padł na kolana i prosił mnie o rękę. Zgodziłam się, oczywiście, że się zgodziłam! Kochałam go całą siłą mojej pierwszej miłości. Nie chciałam się z nim rozstawać i jedyne, o czym marzyłam, to wspólne życie do grobowej deski. Moi rodzice byli bardziej sceptyczni. Pytali, jak sobie to wszystko wyobrażamy: ślub i dalsze życie, gdzie będziemy mieszkać, za co żyć i tak dalej, jak pojawią się dzieci, to co? Nie planowaliśmy tak daleko. Bardziej niż na ślubie zależało nam na zaręczynach i obietnicy, że do siebie należymy i że kiedyś to usankcjonujemy. Małżeństwo, wspólne mieszkanie, tym bardziej dzieci – to później. Krzyśkowi zostały dwa lata studiów, mnie cztery. Na razie bardziej martwiliśmy się tym, jak przetrwać miesiące rozłąki i znaleźć pracę niż kolorem zaproszeń i kwestią: didżej czy orkiestra. Koniec nastąpił nagle. Dowiedziałam się, że Krzysiek mnie zdradza Zapytałam. Zaprzeczył. Zapytałam znowu. Znowu się wyparł i zapytał, komu bardziej ufam: jemu czy temu, kto sieje głupie plotki. Gdyby się przyznał i przeprosił, zrozumiałabym. Odległość, tęsknota, może alkohol i chętna do pocieszenia go koleżanka studentka… Wybaczyłabym, ale on nie zamierzał przepraszać ani błagać o kolejną szasnę. Chciał zaufania. Nie umiałam mu tego dać i odesłałam pierścionek. Byłam zła, rozgoryczona, pełna żalu za złamane serce. Może gdybym wtedy pojechała do Krakowa, sprawdziła na miejscu, zamiast przyjmować na wiarę słowa kogoś, kto coś widział albo mu się tylko wydawało, albo miał w tym własny interes, żeby nas skłócić… Nie pojechałam. Ani on nie przyjechał do mnie. Oboje unieśliśmy się dumą, nie próbowaliśmy pogodzić, dogadać… Jak nie my. Teraz Krzysiek ma chyba dobre życie. Raczej na pewno. Facebook ułatwia śledzenie innych takim stalkerom za dychę jak ja. Ma żonę i trójkę dzieci. Na zdjęciach wszyscy uśmiechają się od ucha do ucha i nie wyglądają na nieszczerych w tej swojej radości i rodzinnym szczęściu. Czy to z tą kobietą mnie zdradzał? Nie wiem. Ożenił się trzy lata po skończeniu studiów. Kiedy świeżo po rozwodzie patrzyłam na te zdjęcia, zastanawiałam się, czy na miejscu jego żony też byłabym taka szczęśliwa. A może zazdrość i brak zaufania zatrułyby nasz związek tak czy siak? Albo bym się znudziła, albo uznała, że to jednak nie to, i uciekałabym z naszego małżeństwa, tak jak uciekłam z tego, które się właśnie zakończyło? Nie wiem. Niedawno, kiedy byłam w podróży służbowej w Krakowie, zobaczyłam go przypadkiem na ulicy. I poczułam się, jakbym dostała obuchem w głowę. Minęło piętnaście lat, oboje się zmieniliśmy, dojrzeliśmy, on ma rodzinę, ja wkrótce będę mieć drugiego męża… A tu nagle moje serce robi fikołka i przyspiesza, i każe mi myśleć, że… nadal kocham Krzyśka? Że te piętnaście lat rozłąki nie ma znaczenia, że popełniłam fatalny błąd, wierząc komuś na słowo, zamiast zaufać ukochanemu? Serce waliło mi jak młotem, w głowie się kręciło, nie mogłam złapać oddechu. Nawet ktoś z przechodniów zapytał, czy dobrze się czuję, może trzeba wezwać karetkę… Nie, nie, nie trzeba, wszystko w porządku… Nieprawda! Nic nie było w porządku. Chciałam biec za Krzyśkiem, złapać go, dotknąć. Usłyszeć jego głos, sprawdzić, czy jest taki, jakiego pamiętałam. Poczuć, czy nadal używa tych samych perfum, których zapach uwielbiam do dziś. Przekonać się, czy wciąż mnie pamięta, może też tęskni… Nie pobiegłam. Nie miałam prawa mącić mu w życiu, podczas gdy suknia ślubna wisiała już w szafie. Mój trzeci narzeczony jest wspaniałym człowiekiem, fantastycznym mężczyzną i za nic nie chciałabym go zranić. Kocha mnie, a ja… Nie wiem. Co czuję, co robić. Moje serce zwariowało na moment, kiedy zobaczyłam niemal ducha. Człowieka, który zniknął z mojego widnokręgu lata temu, który ułożył sobie życie z dala ode mnie, po swojemu, i nie wygląda, żeby był nieszczęśliwy. Od dawna nie myślałam o nim w kategoriach „kocham go”, więc dlaczego mój mózg nie umie wyrzucić go z pamięci? Co mam robić? Może powinnam odwołać ślub? Zaczynam mieć wątpliwości, czy za dwa miesiące będę w stanie powiedzieć sakramentalne: tak. Czy będę w stanie zrobić to uczciwie, z pełną świadomością tego, co taka przysięga oznacza. Podobno przed ślubem każdego dopadają wątpliwości. To poważna decyzja, ale czy moje wątpliwości są takie zwyczajne? Z tego, co opowiadały mi koleżanki, wynika, że obawiały się raczej tego, czy wytrzymają z jednym mężczyzną do śmierci, a nie tego, że nadal kochają pierwszego narzeczonego sprzed lat… Co ja mam teraz zrobić? Odwołać ślub? Powiedzieć o wszystkim mojemu obecnemu narzeczonemu i prosić, żeby mnie przekonał albo… zostawił? Mam mętlik w głowie. Kiedy jestem z narzeczonym, czuję się pewna swojego wyboru. Wystarczy jednak, że zniknie mi z oczu, a całą sobą tęsknię za innym. Tęsknię tak, że to aż boli. Zablokowałam go w aplikacji, żeby nie kusiło mnie już wchodzenie na jego profil i zerkanie na zdjęcia. Nie chcę gdybać, wyobrażać sobie, zrobić jakiegoś głupstwa. Jestem tu i teraz, a moje uczucia sprzed piętnastu lat powinny zostać tam, gdzie ich miejsce – w przeszłości. Nawet jeśli powodują skurcze żołądka i ból duszy. W nocy ciągle śni mi się Krzysztof. Taki, jaki jest teraz, jakiego widziałam kilka tygodni temu na ulicy w Krakowie. We śnie podchodzę do niego i widzę w jego oczach błysk, jakby mnie rozpoznał, doskonale wiedział, kogo ma przed sobą, bo… Wtedy się budzę i czuję się winna, choć przecież nie mam wpływu na to, co mi się śni. A może mam? Leżę przytulona do mężczyzny, przy którym czuję się dobrze, bezpiecznie, którego też kocham, choć inaczej, dojrzale, spokojnie, bez nierealnych oczekiwań… Co zrobię za tydzień? To będzie najtrudniejsza decyzja mojego życia: iść naprzód czy żyć wspomnieniami? Czytaj także:„Po nagłej śmierci mojego męża teściowa pokochała mnie jak własne dziecko. Nie mogłam tego znieść i uciekłam”„Udaje, że kocha, a szuka tylko naiwniaczek, u których może mieszkać. Czeka, aż była żona... pozwoli mu wróci攄Żona wysłała mnie do Ameryki, żebym zarobił. Za moje pieniądze zbudowała dom dla siebie i swojego nowego faceta”

Książka Bez żadnych zasad. Zasady. Tom 1 autorstwa Natalia Sobocińska, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 27,45 zł. Przeczytaj recenzję Bez żadnych zasad. Zasady. Tom 1. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Widzisz na przystanku fajna dziewczyne/ chłopaka co robisz? 2011-04-10 10:05:46; widziałam twarz chłopaka na poduszce, co to oznacza? 2010-10-04 14:23:13; Jak poderwać chłopaka w autobusie, na przystanku? 2010-12-11 20:34:52; Widziałam mojego chłopaka z inną ! 2010-03-07 15:03:12; Jak znaleźć chłopaka którego widziałam tylko raz Jak znaleźć chłopaka? ( Jacek Pulikowski ) To jeden z większych problemów nastoletnich dziewczyn. Presja społeczeństwa czyli w tym przypadku znajomych, czy innych koleżanek doprowadza do tego, że muszą mieć, bo inni mają. Tyle, że często jest tak, że ten jedyny wydaję się nie być właściwą osobą.

Czytaj dalej, aby dowiedzieć się, jakiego rodzaju chłopaka nie pasujesz do małżeństwa, zgodnie ze swoim znakiem. 15 Aries powinien omijać poślubiających mężczyzn, którzy mają temperament jak ognisty jak ona. Kiedy masz krótki temperament, ostatnią rzeczą, którą chcesz zrobić, jest związanie się z kimś, kto ma taki temperament.

ucPN0.
  • mf8uao547k.pages.dev/1
  • mf8uao547k.pages.dev/154
  • mf8uao547k.pages.dev/96
  • mf8uao547k.pages.dev/207
  • mf8uao547k.pages.dev/354
  • mf8uao547k.pages.dev/243
  • mf8uao547k.pages.dev/58
  • mf8uao547k.pages.dev/347
  • mf8uao547k.pages.dev/368
  • jak znaleźć chłopaka którego widziałam raz w życiu